czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział Szósty



6.
   Mark nie mógł czekać. Wziął szybko co mógł i to co było mu potrzebne. Była 5 w nocy. Zszedł po cichu na dół do kuchni. Zapalił światło i wziął trochę jedzenia. Coś nie dawało mu spokoju. Nie mógł zostawić ojca, tak bez wiadomości, chociaż on go okłamywał przez całe życie. Wziął kartkę i długopis.
,,Tato, Thom ma kłopoty i muszę mu pomóc. Nie pisz do mnie i nie dzwoń. Sam nie wiem co się dzieje, ale na pewno się dowiem.’’
  Zgasił światło z kuchni i w idealnej ciszy wyszedł z domu.
  Noc była ciepła. W końcu powinna taka właśnie być. Mark nie przeszedł 10 metrów, a już zza zakrętu wybiegła ubrana w krótkie spodenki i białą bluzkę Kate. Włosy miała związane w koński ogon, a z jej telefonu było słychać piosenkę ,,In The End’’ zespołu Black veil Brides. Markowi spodobało się to, że słucha takiej muzyki, bo sam lubił ten zespół.
-Hej Mark! – Zawołała Kate, żeby zatrzymać chłopaka.- Co robisz tak wcześnie rano?
-O to samo mogę spytać ciebie.- Odpowiedział zupełnie niezainteresowany rozmową.
-Słuchaj…- Wyłączyła muzykę i zwróciła się do Marka.- Może powinniśmy się gdzieś przejść?
-Sorry, ale nie mam czasu.
-Myślę, że musisz się ze mną choć trochę pogadać.- Naciskała Kate na Marka.
-A ja myślę, że nie mam czasu na babskie pogaduszki.- Odparł i poszedł w inną stronę.
-Ja wiem co się dzieje.- Powiedziała półgłosem.- Słyszysz?! Ja wiem!
   Mark stanął jak wryty. Nikt poza nim, Thomem i ich ojcami nie wiedział o tym wszystkim. Jednak istniała możliwość, że jego przyjaciel mógł coś powiedzieć.
-Więc…- Powiedział.- Masz mi coś do powiedzenia?
-Może nie tutaj, geniuszu?- Powiedziała z wyrzutem.
-Okej. To może park?
-Chodźmy.
   Szli szybkim krokiem. Mark cały czas myślał, że ktoś go obserwuje. Miał jednak nadzieję, że to wyobraźnia z niego kpi. Spojrzał na Kate. Nigdy się nie zastanawiał, dlaczego ona się tak podoba wszystkim chłopakom. Była chuda. Widać jej było obojczyki. Ręce miała wręcz wstrętne. Gdy zaciskała je w pięści, to kości wystawały jej tak, że można było idealnie dopasować do szczelin pomiędzy nimi najmniejszy palec. Na głowie miała istny busz. Loki plątały się, jakby nigdy nie mogły być w ładzie. Była wysoka jak na dziewczynę, a gdy ubrała buty na szpilce, to żaden chłopak nie był od niej wyższy. Jedną rzeczą, którą  Mark mógł określić jako ,,piękną’’ były jej oczy. W sumie, to nie wiedział jaki to kolor. Jakby mieszanka czarnego, szarego i brązowego z domieszką niebieskiego. W czasie, gdy się jej przypatrywał dotarli do Parku Miejskiego.
-Gadasz, czy będziemy tak stać?- Zdenerwował się Mark.
-Po pierwsze mów do mnie Klarisse. Po drugie nie zdołasz uratować teraz swojego przyjaciela, bo jesteś kompletnie nieprzygotowany. Po trzecie od dzisiaj rozpoczyna się twój trening. Masz się mnie słuchać choćby nie wiem co. Nie martw się. Nie zabiją Thoma. Już ja się o to postaram. A od teraz… Żadnych pytań. Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie.
,,Skąd ona to wszystko wie?’’- Pomyślał Mark.- ,,Przecież nic jej nie mówiłem… Ale Thom mógł. Mniejsza. Jak widać mogę tylko jej ufać.’’

1 komentarz: