1.
-Hej, stary!
Gdzie ty się do cholery podziewałeś? Czekam już od dobrych paru minut!
-Sorry… tak
jakoś wyszło. Znasz w końcu mojego ojca. Odwala mu jak zwykle...Że niby chce mi
coś powiedzieć, ale nie wie, czy to odpowiedni moment. Mniejsza! Opowiadaj
lepiej jak było z Kate! Zaprosiłeś ją w końcu na ,,randkę’’, czy nie?
Thomas jak
zwykle nie wiedział co powiedzieć. Sprawy dziewczyn były mu tak obce, jak
Markowi algebra. Od ponad 3 lat kochał się w Kate- tej najpiękniejszej i
najmądrzejszej. Na szczęście Mark nie miał takich problemów. Wszystkie laski w
ich szkole były mu obojętne.
-Wiesz dobrze,
że ona nawet nie zwraca na mnie uwagi. Próbowałem zagadać-jak zwykle- ale przy
niej-jak zwykle- stał Jackson, który-jak zwykle- stanowi podstawy ideału dla
Kate.
-Hahahahahaha…
A ty jak zwykle nie odważyłeś się nawet powiedzieć jej zwykłego ,,cześć, co u
ciebie’’?
-Weź Mark. Nie nabijaj się ze mnie. A tak w ogóle to musimy się nieźle wysilić, żeby zdążyć do szkoły i to przez ciebie! Więc rusz swoją dupę i jazda!
-Weź Mark. Nie nabijaj się ze mnie. A tak w ogóle to musimy się nieźle wysilić, żeby zdążyć do szkoły i to przez ciebie! Więc rusz swoją dupę i jazda!
Popędzili rowerami ulubionym skrótem przez
las. Nie wiadomo czemu nigdy nie mogli uczestniczyć na zajęciach w-f pana Ermsa.
Musieli więc się zadowolić. Obydwoje mieszkali w ,,lesie’’ przez co dopiero po
paru minutach dotarli pod prywatną szkołę ojca Thoma. Byli w jednej klasie i razem
spóźnili się na jedną z ostatnich lekcji w tym roku. Dla ich nieszczęścia była
to lekcja z panią Żelazną, która choć bardzo młoda-zaledwie 6 lat temu
ukończyła naukę w tej właśnie szkole, podobnie jak z resztą jej rodzice i
dziadkowie- strasznie trzymała się regulaminu. Mark i Thomas bardzo chcieli
niepostrzeżenie wejść do klasy, ale jak zwykle im nie wyszło. Jeden wpadł na
drugiego, wywrócili się, a ich pozycja była bardzo nienaturalna-bo 69-. I
zaczęło się.
-Czy ja panom w
czymś przeszkadzam?- Odezwała się Żelazna odgarniając niewidoczny pyłek ze
swojego szpiczastego nosa.
-Ależ skąd. Tak
sobie leżymy i dyskutujemy zaciekle o temacie naszej ulubionej lekcji, Jaśnie
Pani.-Odpowiedział jej czystym sarkazmem Thomas. Wtedy cała klasa się zaśmiała,
a Żelazna bez słów chwyciła dość mocno jak na kobietę obydwoje spóźnialskich i wyszła
na korytarz kierując się w stronę pokoju dyrektora.
-To naprawdę
nie jest konieczne… Bardzo panią proszę jest w końcu koniec roku nie może pani
sobie odpuścić te głupie kary?- Kłócił się Thom i chyba poskutkowały jego słowa,
bo Żelazna przystanęła i patrzyła raz na oczy jednego, a raz na drugiego.
-Słuchajcie mnie-jej ton ani
trochę nie zdradzał jej uczuć- nie chce was karać. Zbliżają się wakacje, a ja i
twój ojciec-powiedziała patrząc na Thomasa-nie powiedzieliśmy wam jeszcze, że
jesteście wyjątkowi. Nie chodzi tu ani o naukę… ani o zachowanie. Wasze matki
kazały szkole was wychować do uczestniczenia w innej specjalnej szkole. Nie zdziwiło
was to, że ani razu nie uczestniczyliście w zajęciach w-f?
-Co pani ma na myśli?- Powiedział
Mark, który był tak samo zmieszany jak jego przyjaciel.
-Wszystkiego dowiecie się u
dyrektora.
........................................................................................................................................................................................
........................................................................................................................................................................................
Ładne, podoba mi się :)
OdpowiedzUsuńCiekawi mnie co będzie dalej, dlatego czekam na kolejny rozdział :)