niedziela, 24 sierpnia 2014

Rozdział Drugi.

2.



 Szli w ciszy.  Nigdy żaden z przyjaciół nie zastanawiał się dlaczego oboje nie mają mam. Ojcowie podobnie jak oni byli najlepszymi kumplami i często się odwiedzali. Dyskutowali o ,,ważnych’’ sprawach nie dla dzieci. Gdy dotarli pod gabinet zauważyli Kate. Była ubrana w krwisto czerwoną sukienkę i wyglądała, jakby ćpała. Oczy cały czas jej goniły, dolna warga niespokojnie drgała, a jej ręce mimowolnie się wzajemnie pocierały. Przyjaciel Marka przełknął ślinę i odwrócił wzrok. Kate przez chwilkę spojrzała na Thoma, ale potem odwróciła wzrok. Nagle odezwała się sekretarka i chłopcy weszli do gabinetu. Na skurzanym fotelu w garniturze siedział pan William Arlisun. Dziwne nazwisko jak na dyrektora szkoły… w ogóle dziwne nazwisko. Wszystko stało się dziwne i niezrozumiałe. Mark popatrzyła na przyjaciela i oboje usiedli. Wtedy odezwał się William.

- Witajcie. Wiem, że nie macie pojęcia… chociaż wasza nauczycielka od angielskiego wam chyba już coś powiedziała.-Odwrócił się do Żelaznej- może pani już iść. Dziękuję bardzo.

-Ależ nie ma za co.-Uśmiechnęła się czule do chłopców i wyszła.

-Tato co się dzieje?!-Zapytał zdenerwowany Thom. W gabinecie nikogo już nie było, więc dyrektor odsłonił swoje prawdziwe oblicze.

-Jasne, że nic ważnego. W sumie to gówno. Słuchajcie mnie obydwoje.-Pochylił się nad blatem swojego biurka i zacisnął pięści.- Od dzisiaj, a w sumie to od dłuższego czasu, bo kilku lat, wasze życie ulegało pewnych zmian. Zauważyliście pewnie jak wiele was różni.-Mark już miał coś powiedzieć, ale ojciec Thoma mu na to nie pozwolił.-Przyjaźnicie się wiem, ale to o niczym nie świadczy. Powiedz mi Mark, wierzysz w Boga? Trójcę Świętą? A może wyznajesz jeszcze jakąś inną religię?

-Jestem chrześcijaninem, ale co to ma do rzeczy?

-A to, że wszystkiego co was nauczono o waszej religii i innych wszelakich wierzeniach to gówno prawda- Uśmiechnął się sarkastycznie i prychną.- Żadna z nich nie jest prawdziwa. Tak, tak wiem, myślicie pewnie, że mi odbiło, ale zanim coś powiecie musicie wiedzieć kim były wasze matki, dlaczego nie żyją i…

-…I dlaczego wasi ojcowie od zawsze was okłamywali- Zza drzwi wyłonił się ojciec Marka. Teraz oboje chłopców byli tak zmieszani, że nie mogli nic powiedzieć i siedzieli w ciszy.

-Witaj *amice. Właśnie zacząłem objaśniać im o co chodzi.

-Oj, to nie przeszkadzam! -Powiedział po czym usiadł zadowolony, że nie musi nic mówić.

-A więc- Kontynuował pan Wiliam.- zacznijmy od podstaw. Jak wiecie z bajek na świecie żyły kiedyś smoki. Hahaha… Teraz wiecie, że było tak naprawdę. W skrócie. Na początku światem rządziły tylko 4, ale z powodów niechcianej i najmłodszej siostry, władcy musieli połączyć siły i stworzyć jeden wielki Wszechświat zdolny obronić się przed Ciemnością. Wszystko szło dobrze, póki smoki nie zaczęły dostrzegać wielkich otchłani różnic pomiędzy nimi. Dwie najpotężniejsze smoczyce zainteresowały się nami- ludźmi. Reszta Potężnej Czwórki nie mogła tego zaakceptować i zamieniła swoje siostry w kobiety… Piękne kobiety, a ja i twój ojciec… No wiesz. Byliśmy młodzi i głupi…

-Chyba nie aż tak młodzi.- Wtrącił Mark- Przecież wy macie po 40 lat!

-Przykro mi synu. Tak naprawdę mamy po 2 968. Tak dokładnie tyle.- Uśmiechnął się Alexander.- 
Wiem  nieprawdopodobne. W tym świecie, zresztą jak się dowiesz nic nie dzieje się bez
nieprawdopodobne. W tym świecie, zresztą jak się dowiesz nic nie dzieje się bez określonego

celu. Wasze urodziny były nie zwykłe. Nie było brzuchów, ani porodów. Był błysk i nagle się pojawiliście. Tak z niczego.

-Tato! Co ty mi pierdolisz do cholery!?
-Spokojnie. Jeszcze nie skończyłem.- Powiedział spokojnym tonem ojciec Marka.- Musicie wiedzieć, że jesteście nieśmiertelni. Wasze życie się nie zaczęło więc i się nie skończy. Czas wystawi was na próby i dokona wyboru, czy zostaniecie w ludzkiej postaci, czy przeistoczycie, powtarzam PRZEISTOCZYCIE się w smoczki. Jeszcze tego nie wiecie, ale chociaż jeden z was będzie musiał nim zostać. Ciemność się zbliża i ma wielki apetyt na Wszechświat, a zwłaszcza na Ziemię, bo to WY na niej żyjecie.

*amice-łac. Mój przyjacielu.

1 komentarz:

  1. Podoba mi się! :D
    Jeden z ojców nadużywa słowa "gówno", ale po za tym ok :)
    Oby tak dalej!

    OdpowiedzUsuń