sobota, 30 sierpnia 2014

Rozdział Ósmy.



                                              8.
Mark szedł za Klarisse przez park. Chłopak zauważył, że coś ją dręczy, ale nie miał zamiaru się o nic pytać. Dziewczyna była mu kompletnie obojętna. Nagle skręciła i mówiąc dosłownie zaciągnęła chłopaka w krzaki. Okazało się, że kryło się tam tajemne przejście. Dobrze ukryte drewniane schody prowadziły w ciemny dół. Mark popatrzył podejrzanie na Klarisse.
-Myślałem, że chcesz mi pokazać coś innego.- Uśmiechnął się.
-Chciałbyś.- Odpowiedziała bez większych emocji, po czym wprowadziła go do dziury. Szli po schodach kilka minut. Ciemność rozjaśniały pochodnie ustawione na ścianach w równych odstępach. Po między nimi wisiały obrazy przedstawiające różne sceny. Dotarli do jakiejś ogromnej Sali, w której panował półmrok. Na suficie wisiał żyrandol ozdobiony białymi kryształami. Podobnie, jak w korytarzu, którym wcześniej szli w Głównej Sali ciemność rozpraszały pochodnie.
-Gdzie my jesteśmy?- Spytał Mark.
-W dość bezpiecznym miejscu…- Odpowiedziała Klarisse.
- DOŚĆ? Co to znaczy ,,dość’’?
-A to zależy tylko od ciebie. Teraz chodź. Muszę cię przedstawić paru osobom.
   Szli przez kolejne, choć dużo bardziej piękne korytarze zanim przyszli do Sali Tronowej. Na największym krześle siedział mężczyzna w wieku około 40 lat. Miał na sobie czarną szatę, która wyglądała jak strój wojskowy, tylko że… Z peleryną! Po jego prawej stronie był średni. Na nim siedziała wysoka kobieta z okularami na nosie. Obydwoje wyglądali tak samo. Zupełnie jakby byli małżeństwem.
-Witaj. Jestem Mistrzyni, a to jest Ojciec. Nie chcemy ci robić krzywdy. Wręcz przeciwnie. Chcemy ci pomóc. Jednak to ty musisz nam najpierw pomóc. Jeśli będziesz współpracował i się nam nie sprzeciwisz zrobimy co w naszej mocy, żeby zapewnić ci bezpieczeństwo. Katnisse zaraz zaprowadzi cię do twojego pokoju. Tam wszystko ci wyjaśni. To chyba na tyle… Możecie odejść.
   Teraz poszli od razu w kierunku pokoju. Nie szli 2 minut, a Katnisse otworzyła drzwi, które znajdowały się po środku korytarza.
-Jeśli będziesz czegoś potrzebował, to będę naprzeciwko.- Powiedziała wskazując przeciwległe drzwi.
-Okej.- Odpowiedział Mark.- Więc masz mi coś do powiedzenia o tym miejscu?
-A kto powiedział, że mam ci coś wyjaśniać?
-No ta babka...
-Mistrzyni ciole! I nie ja nie muszę się jej słuchać jestem wyżej. Tak w ogóle to teraz musisz mnie słuchać.- Powiedziała przełykając ślinę.- Więc rozbieraj się.
-Co?- Powiedział Mark z nieukrytym ździwieniem i wytrzeszczył oczy.
-Nie rozumiesz?- Uśmiechnęła się i zdjęła bluzkę, po czym zamknęła drzwi do pokoju na klucz.- No... Nie będę czekała wieki.
-No dobrze, moja Królowo- Powiedział i szybko zdjął z siebie wszystko.

piątek, 29 sierpnia 2014

Rozdział Siódmy.



7.
   Nie było możliwości ucieczki. Melissa słabła, a wraz z nią jej bariery, które utworzyła. Katrin chodziła na polowania, zbierała świecące grzyby i zabijała potwory. Obie były wycieńczone. Nie miały siły. Miały nadzieję, że w końcu przyjdzie pomoc.

-Ja, ja już nie dam rady Katrin. Ja już nie mogę…

-Słuchaj mnie! Dasz radę, uda ci się! Proszę…- W oczach starszej siostry pojawiły się łzy. Nie mogła okłamywać siostry.- Wytrzymaj jeszcze.

-P… postaram się. Dla ciebie siostro.

   Gdy Katrin wybrała się na łowy Melissa robiła to co próbowała dzień w dzień(chociaż nigdy nie wiedziała jaka pora dnia jest). Telepatyczne połączenia z Thomem wychodziły jej coraz lepiej. To właśnie przez to tak traciła siły, nie to co Katrin. Kolejne połączenie, kolejne wiadomości, kolejna utrata sił. Była pewna, że robi dobrze, że to coś da. Nie wiedziała, że przez to może sprowadzić na syna niebezpieczeństwo. Jednak coś czuła. Czuła, że coś się dzieje. Nie wiedziała jednak co.
   Właśnie miała przekazać informację, gdy to ona dostała jedną od swojego syna. Ujrzała Thoma całego we krwi. Z ciała schodziła skóra. Miał dziury na wylot przez paznokieć w kciuku. Nad nim stała kobieta. Zadawała mu ból. Melissa nie mogła znieść tego widoku. jej własny syn. To jej wina, że tak cierpiał. Postanowiła, że już nie będzie tworzyła łącza telepatycznego. Gdy wróci Katrin wszystko jej opowie. Ma nadzieję, że siostra zrozumie...

czwartek, 28 sierpnia 2014

Rozdział Szósty



6.
   Mark nie mógł czekać. Wziął szybko co mógł i to co było mu potrzebne. Była 5 w nocy. Zszedł po cichu na dół do kuchni. Zapalił światło i wziął trochę jedzenia. Coś nie dawało mu spokoju. Nie mógł zostawić ojca, tak bez wiadomości, chociaż on go okłamywał przez całe życie. Wziął kartkę i długopis.
,,Tato, Thom ma kłopoty i muszę mu pomóc. Nie pisz do mnie i nie dzwoń. Sam nie wiem co się dzieje, ale na pewno się dowiem.’’
  Zgasił światło z kuchni i w idealnej ciszy wyszedł z domu.
  Noc była ciepła. W końcu powinna taka właśnie być. Mark nie przeszedł 10 metrów, a już zza zakrętu wybiegła ubrana w krótkie spodenki i białą bluzkę Kate. Włosy miała związane w koński ogon, a z jej telefonu było słychać piosenkę ,,In The End’’ zespołu Black veil Brides. Markowi spodobało się to, że słucha takiej muzyki, bo sam lubił ten zespół.
-Hej Mark! – Zawołała Kate, żeby zatrzymać chłopaka.- Co robisz tak wcześnie rano?
-O to samo mogę spytać ciebie.- Odpowiedział zupełnie niezainteresowany rozmową.
-Słuchaj…- Wyłączyła muzykę i zwróciła się do Marka.- Może powinniśmy się gdzieś przejść?
-Sorry, ale nie mam czasu.
-Myślę, że musisz się ze mną choć trochę pogadać.- Naciskała Kate na Marka.
-A ja myślę, że nie mam czasu na babskie pogaduszki.- Odparł i poszedł w inną stronę.
-Ja wiem co się dzieje.- Powiedziała półgłosem.- Słyszysz?! Ja wiem!
   Mark stanął jak wryty. Nikt poza nim, Thomem i ich ojcami nie wiedział o tym wszystkim. Jednak istniała możliwość, że jego przyjaciel mógł coś powiedzieć.
-Więc…- Powiedział.- Masz mi coś do powiedzenia?
-Może nie tutaj, geniuszu?- Powiedziała z wyrzutem.
-Okej. To może park?
-Chodźmy.
   Szli szybkim krokiem. Mark cały czas myślał, że ktoś go obserwuje. Miał jednak nadzieję, że to wyobraźnia z niego kpi. Spojrzał na Kate. Nigdy się nie zastanawiał, dlaczego ona się tak podoba wszystkim chłopakom. Była chuda. Widać jej było obojczyki. Ręce miała wręcz wstrętne. Gdy zaciskała je w pięści, to kości wystawały jej tak, że można było idealnie dopasować do szczelin pomiędzy nimi najmniejszy palec. Na głowie miała istny busz. Loki plątały się, jakby nigdy nie mogły być w ładzie. Była wysoka jak na dziewczynę, a gdy ubrała buty na szpilce, to żaden chłopak nie był od niej wyższy. Jedną rzeczą, którą  Mark mógł określić jako ,,piękną’’ były jej oczy. W sumie, to nie wiedział jaki to kolor. Jakby mieszanka czarnego, szarego i brązowego z domieszką niebieskiego. W czasie, gdy się jej przypatrywał dotarli do Parku Miejskiego.
-Gadasz, czy będziemy tak stać?- Zdenerwował się Mark.
-Po pierwsze mów do mnie Klarisse. Po drugie nie zdołasz uratować teraz swojego przyjaciela, bo jesteś kompletnie nieprzygotowany. Po trzecie od dzisiaj rozpoczyna się twój trening. Masz się mnie słuchać choćby nie wiem co. Nie martw się. Nie zabiją Thoma. Już ja się o to postaram. A od teraz… Żadnych pytań. Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie.
,,Skąd ona to wszystko wie?’’- Pomyślał Mark.- ,,Przecież nic jej nie mówiłem… Ale Thom mógł. Mniejsza. Jak widać mogę tylko jej ufać.’’

środa, 27 sierpnia 2014

Rozdział Piąty.



5.
-Niczego ci nie powiem! Możesz mnie torturować ile chcesz, ale przed taką szmatą jak ty się nie ugnę!

 Thom nie wyglądał dobrze. Miał przypaloną skórę. Na głowie nie miał włosów. Krew ściekała mu z nosa. Kobieta, którą wielu nazywało Mistrzynią, torturowała go. Sprawiało jej to wielką przyjemność. Gdy on krzyczał z bólu, ona się śmiała. Bawiło ją to. Bawił ją ból.

- Ahahahahaha. Jesteś naprawdę śmieszny. Nie chcesz wiedzieć, kto cię wydał?- Spytała Mistrzyni- A może boisz się prawdy?

-To nie ja się mam bać…- Przerwał, by wypluć krew- Ale wy. Mark dowie się co zrobiliście. A w tedy nie będzie dla was litości.

-Ah tak? Wiesz. My mamy wszędzie naszych Agentów. Jednym z nich jest twoja koleżanka ze szkoły.

-C… Co ty wygadujesz.- Thom zaczął tracić przytomność. Przed oczami pojawiały mu się mroczki i nie mógł skupić wzroku.

-Klarisse! Choć tu natychmiast! Chcę cię komuś przedstawić…

  Zza wielkich metalowych drzwi ozdobionych złotem, ubrana w strój idealnie podkreślający jej kształty wyszła Kate. W oczach Thomasa pojawiły się łzy. Z bólu i szoku jakiego doznał zemdlał. Mistrzyni kazała wynieść ciało i została sam na sam z Klarisse.

-Nie musiałaś go aż tak torturować! On by ci wszystko powiedział. Jest słaby. Uwierz mi.

-Nie musiałam, ale mogłam. Póki nie puści pary z ust mogę z nim robić co mi się żywnie podoba. A ty- Powiedziała Mistrzyni zwracając się do Klarisse.- Lepiej mi nie podskakuj. Myślisz, że jak jesteś córką Ojca, to ci wolno każdego rozstawiać po kątach? Nic ci nie wolno gówniaro! Lepiej spadaj wykonywać swoją robotę, a mi pozwól moją.
- Już się robi.- Uśmiechnęła się Klarisse. Zaśmiała się jeszcze w twarz Mistrzyni i po chwili wyszła.

wtorek, 26 sierpnia 2014

Rozdział Czwarty.


                                            4.

-Dalej tego nie rozumiem. Pojebane to i już. – Zamyślił się Mark.- Nie rozumiem kurwa, nie rozumiem…

-Hahaha no raczej-Uśmiechnął się do przyjaciela- Ej, nie bądź taki… A co jeśli mamy jakieś tajemnicze moce? Popatrz na to!- Wykrzyknął i najwyraźniej próbował utworzyć coś swoimi rękami, niczego takiego nie stworzył.- Szlag.

-O nie! Zaatakujesz mnie niewidzialną kulą? No to kiedy mam się bać? –Wyśmiewał się Mark z Toma.

-Jeszcze to dopracuje! Zobaczysz!

 Szli po ciemku przez ich ulubiony Park Miejski.  W duszy każdy zastanawiał się nad jednym. Co dalej? Właśnie się dowiedzieli, że ich w miarę normalne życie stało się zabójczo nienormalne. Dosłownie zabójcze. No tak, cały czas takie było, ale wcześniej nie mieli żadnych powodów do strachu. Dalej nie rozumieli jak ich rodzice przeżyli ponad 2 000 lat? To kiedy Mark i Thomas się ,,stworzyli’’? To nie normalne. Nie umieli tego przyjąć do świadomości.

  Było późno gdy w końcu doszli do domu. Obydwoje westchnęli. Mark poszedł do domu po lewej, a Thom po prawej. Gdy Mark wszedł do swojego pokoju jak zwykle włączył laptop, głośniki ,,na full’a’’ i słuchając utworów zespołów takich jak Metalica, Led Zeppelin, AC4DC, Black Sabbath i innych geniuszy lat 80-tych, położył się na łóżku i myślał. Pan William, ojciec Thomasa nigdy nie pozwalał synowi na słuchanie takiej cudownej muzyki. Kiedyś wraz z przyjacielem umówili się, że gdy Mark będzie słuchał muzyki, to ma ją włączyć tak głośno, żeby Thomas też słyszał.

-Walić to- Powiedział do siebie Mark, wyłączył muzykę i poszedł spać.

  W nocy śniły mu się dziwne rzeczy. Były różne przebłyski. Mówiły one o skomplikowanych wydarzeniach. Jeden pokazywał dwie kobiety trwające w ciemnościach. Wokół nich były rozmaite potwory. Miały one różne kształty. Niektóre ukazywały postacie z mitologii greckiej i rzymskiej. Jakby  chciały pomóc kobietom. Stworzenia były idealne. Problem jednak polegał na tym, że nie odróżniały właściwego dobra od zła. Drugi przebłysk pokazywał miliardy gwiazd i planet. Wszystkie one tworzyły potężną kulę, nad którą czuwały dwa smoki. Jeden ze smoków był niebieski i okalał bryłę ogromną ilością wody. Drugi miał zielono- czarną skórę. On z kolei tworzył wielki mur wokół kuli. Wyglądało to tak, jakby smoki chciały ochronić Wszechświat. W oddali z ciemności widać było poruszający się dziwny obiekt. Nie wiadomo co to było. Nie miało kształtu, ale za to widać było  miliony czarnych, błyszczących się kryształków.

  Rano Marka obudził dźwięk sms’a.
,,Musisz mnie odnaleźć. Znalazłem coś, co może nam pomóc. Przez to jestem w niebezpieczeństwie. Zabrała mnie jakaś organizacja. Po ciebie też przyjdzie. Uciekaj. Weź wszystko co jest niezbędne do przetrwania i odejdź jak najdalej. Znajdziesz mnie po wskazówkach. Tom.’’